01 maja 2014, 23:11
Zagnieździł się w moim umyśle na dłuższa chwilę. Na poczatku to uczucie, ta platoniczna bajka bez happy endu, bez żadnego "endu", jakoś mimo wszytko mnie mobilizowało do życia, bo On był obok. Tylko obok.
Potem, gdy przestałam go widywać, doszedł jeszcze strach, że już nigdy go nie spotkam. Teraz nadchodzi kolejny etap strachu, zwany obsesja..
Mam narazie dwa wyjścia, zadzwonić, albo do niego, albo do psychiatry...
Potrzebuję odetchnać, bo uczucie jakim darzę tego, nic nie uświadamiajacego sobie, człowieka, waży chyba dużo więcej niż powinno, jak na moje siły...
Chciałabym z nim porozmawiać o tym....tu i teraz. I wreszcie znów być chociażby obok.